O cierpieniu Pana 3/6
III. Cierniami w głowę Jezusa czyli królowanie
Trzecia ikona, którą chcemy odczytać w medytacjach pasyjnych na podstawie Ewangelii to również bolesna tajemnica różańca: cierniem ukoronowanie Jezusa Chrystusa (por. Mk 15,16-20; Mt 27, 27-31; J 19,2-15). Mówi wiele o tym jaki jest Bóg i jaki jest człowiek. Spośród opisów ewangelicznych wybieramy zapis św. Jana:
„Żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu Żydowski!» I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: «Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy». Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek» (…) «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla». J 19, 1-5.15).
Początek opisu mówi o „uderzeniu” ostrymi cierniami w głowę Jezusa, bo niemożna mówić, że spokojnie zakłada się ciernistą koronę na głowę… cierpliwość Boga.
Dla władzy (Piłata, żołnierzy i wielu ludzi wtedy i dziś), która ma oparcie we pieniądzach i armii to kabaret, „król śmiechu warty”; „słodki Jezusek”… ciapowata persona” – tam mówi Richard Dawkins swojej książce „Bóg urojony”(2007 r.). Kilka lat temu w kampanii reklamującej Harry Pottera pojawiły się słowa Pani Joanne K. Rowling autorki powyższej opowieści: "Książki te pomagają dzieciom zrozumieć, że słaby, idiotyczny Syn Boży jest żywym dowcipem, który będzie skompromitowany, gdy nadejdzie deszcz ognia". Wypowiedź ta długo nie była dementowana, a autorka nie zażądała wycofania go z publikacji. (w "Aargauer Zeitung" z 19 X 2000 za ks. Waldemarem Kulbatem).
To Bóg jest mocny czy słaby?! Jest mocny! I tylko jako Najmocniejszy może pozwolić sobie na taką słabość…
Dla św. Jana i wierzących spojrzenie na ikonę Jezusa-Króla w cierniowej koronie to kontemplacja oblicza Słowa Wcielonego, Boga-Człowieka przez którego „wszystko się stało”. Kpina sług władzy-przemocy jest w Ewangelii św. Jana czystą prawdą. Zdanie Piłata „oto człowiek” można rozumieć jako wyraz współczucia dla zmaltretowanego człowieka, pewnie chciał również ośmieszyć w oczach Żydów Jezusa – pokazać Go jako wcale niegroźnego konkurenta dla niego oraz cesarskiego panowania. W konsekwencji jednak Piłat ośmiesza siebie i władzę, którą reprezentuje; przecież pokazuje poranionego (wcześniej biczowanego do nieprzytomności), niewinnego człowieka z cierniami na głowie, w czerwonym płaszczu legionisty, oplutego. Oto więc, co z człowieka może uczynić władza i chęć panowania. Nie o to chodziło w błogosławieństwie Boga po stworzeniu: rozmnażajcie się… zaludniajcie ziemię… uczyńcie ją sobie poddaną, abyście panowali… (por. Rdz 1,28). Św. Jan bardzo misternie przedstawił dialog Piłata z Jezusem na temat panowania (J 19,2-16), królowania i władzy, a stosując zamierzoną wieloznaczność słów pokazuje Piłata jako władcę, który, choć skazując Jezusa na śmierć to równocześnie intronizuje – wprowadza na tron Jezusa jako Królem i Sędziego całej ludzkości: Piłat posadził Jezusa na swojej trybunie i ogłosił Go królem tak można rozumieć ten werset Ewangelii św. Jana: „Piłat… wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł (czasownik „posadzić” należy rozumieć w znaczeniu przechodnim: I. de la Poterrie, C. K. Martini, F. Gryglewicz) na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata” (J 19,13). Wizja paradoksalna, ironiczna w której realizuje się proroctwo Księgi Daniela: „Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy (czyli człowiek, ale nie jakikolwiek, ale ten, który ukrzyżowany – zmartwychwstał, Słowo Wcielone – Jezus) … Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14).
Cierń wbity w głowę Syna Bożego przywołuje krzew cierniowy jako głównego bohatera bajki Jotama (por. Sdz 9). Czy krzew cierniowy może być królem drzew? Nie może, bo nie wydaje owoców, nie daje cienia a zbliżenie się do niego powoduje rany (królowania nie przyjmują pożyteczne drzewa: oliwka, figowiec, krzew winny). A jednak został królem samozwańczy syn Gedeona - Abimelek, który wymordował 70 braci! W bardzo mądrej i pięknej bajce, którą opowiedział Jotam jest ukazana pycha człowieka i brata, który jako krzew cierniowy - ostateczni tragicznie ginie. Jego głowa, która sięgnęła po władzę - koronę, na wzór innych władców ziemskich, zostaje zmiażdżona kamieniem od żaren, który z murów obronnych miasta Tebes rzuciła kobieta. Było to kolejne miasto, którym chciał władać. Kiedy Żydzi chcieli króla – już jako cały naród – ponownie, a nie podobało się to Samuelowi: Bóg powiedział: „nie ciebie odrzucają, lecz mnie odrzucają jako króla nad sobą” (1 Sm 8,7). Bardzo mocno te słowa Boga brzmią w zestawieniu z tymi, które wypowiedzieli arcykapłani podczas cierniem ukoronowania Jezusa: „Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla»” (J 19, 15).
Człowiek cierń przyjmuje za koronę chwały, ale zraniony taka postawą najbardziej jest sam Bóg. Jeśli człowiek chce być królem jedynym, niepowtarzalnym, oryginalnym i sięga po koronę ze złota, w oczach Boga to korona ciernia, która go zabije… „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, (Mt 20,25-27).
Czy to nie jest ciąg dalszy budowania wieży Babel? Istotą grzechu budowniczych wieży Babel nie jest grzech ateizmu, ale budowanie dla siebie: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba” (Rdz 11,4). Następny werset mówi subtelnie i ironicznie o ludzkich wysiłkach „budowania dla siebie”, „swojej” wielkości: „Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie” (Rdz 11,4). Pan schodzi na ziemię, aby dostrzec to, co w oczach ludzi jest „tak wielkie”. Zszedł na ziemię, a my urządziliśmy Mu koronację. Wielkość dla nas to siła i potęga. Małość (minoritas, słowo, z którym zżył się jest św. Franciszek) to rezygnacja z wszelkiej manifestacji siły i przebojowości, a oparcie się we wszystkim na miłości Boga, który podnosi z prochu nędzarza). Jezus zszedłszy na ziemię mówi: „To, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych” (Łk 16,15).
Proces Jezusa trwa. Jezus niewinny stoi przede mną, przebrany w szaty mojej głupoty. Wziął te głupotę na siebie, bo chce mnie uratować. Będzie tak cierpliwy aż się opamiętam… „Niech zaś dla was, umiłowani – pisze św. Piotr – nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. (2 P 3,8-9).
Cierpliwy, w koronie cierniowej, czeka, aby Go uczcić, aby Mu zaufać. Nie ma takiej sytuacji, do której Jego królewskie berło, władza nie sięga. Na przekór i wbrew świata – Jezus to Król, który działa, jest zainteresowany każdym, los każdego nie jest Mu obcy. A więc i moje życie może być poddane jego królowaniu, aby było oczyszczane z wizji ziemskiej władzy, panowania, z zamknięcia w sobie, abym mógł odkryć z prostotą dziecka, że jestem kochany i oczekiwany przez Niego., że jestem zaproszony na Jego drogę, która mimo doświadczeń cierni prowadzi do chwały.
Juan Meléndez trafił do celi śmierci niesłusznie, gdy miał 33 lata! Wyszedł w wieku 51 lat – w styczniu 2002 r. Siedemnaście lat, osiem miesięcy i jeden dzień czekał na wykonanie kary śmierci. Oskarżono go o napad z bronią w ręku i okrutne zabójstwo człowieka. Dlaczego trafił do więzienia i otrzymał karę śmierci? Władza, pieniądze i żołnierze (w tym wypadku policjanci)… Wyznaczono nagrodę za schwytanie sprawcy, a zabity człowiek był rasy białej, Juan zaś Latynosem. Niestety został oskarżony przez policjanta, który w zeznaniach powiedział, że Melendez przyznał się do winy. To było kłamstwo. Po siedemnastu latach odkryto nagranie, w którym winny przyznał się do popełnienia zbrodni. Wówczas zapadła decyzja, by przeprowadzić dokładniejsze śledztwo. Wyszło na jaw, że prokurator dysponował szesnastoma dokumentami potwierdzającymi to zeznanie, znaleziono też dowody rzeczowe… Prawdziwy sprawca został zamordowany przez policjanta już wcześniej – był konfidentem (szpiegiem). Cela, w której przebywał Juan, o wymiarach dwa na trzy metry, była ciemna, wilgotna, przychodziły tam szczury i karaluchy... Za każdym razem, kiedy zaczynałem myśleć o samobójstwie, opowiada Juan, Bóg zsyłał sen, który odbierał jako znak. To było tak, jakby mówił: „Wiem, że ty tego nie zrobiłeś, ale ja panuję nad czasem. Wyjdziesz stąd, kiedy ja o tym zdecyduję. Musisz mi zaufać”. Potrzeba było na to ponad siedemnastu lat!! Nienawidził ludzi, którzy go skrzywdzili i sam nie doceniał swojego życia. Tyle trwała przemiana. Teraz – mówi Juan - myślę jedynie o dobrych rzeczach i chcę spełniać tylko dobre uczynki. Dawniej nie przywiązywałem wagi do mojego życia, nie doceniałem prostych rzeczy. Ale kiedy wyszedłem z więzienia i pytano mnie, co chciałbym zobaczyć, odpowiadałem: chcę zobaczyć księżyc, gwiazdy, chcę chodzić boso po ziemi, przytulić dziecko i pobawić się z nim. Na tym właśnie polegała zmiana. Od nienawiści do innych do przebaczenia im, od pogardzania sobą do akceptacji życia…
Pomimo tego, że po tylu latach krzywdy wręczono mu 100 dolarów, koszulę i spodnie i nikt go nawet nie przeprosił Juan Meléndez jest człowiekiem szczęśliwym.
Pomimo tego, że po tylu latach krzywdy wręczono mu 100 dolarów, koszulę i spodnie i nikt go nawet nie przeprosił Juan Meléndez jest człowiekiem szczęśliwym.
To nie jest tylko historia Juana… to historia każdego z nas; w tym sensie, że możemy poddać Jezusowemu panowaniu aktualną naszą sytuację, w której narzekamy, buntujemy się z powodu cierpliwości Boga wobec złych i Jego braku interwencji w życie „dobrych”. Biorę więc do ręki kolejną tajemnicę bolesną w różańcu, aby w sytuacji której jestem – poddać się władzy Króla wszechświata i mojego Króla… cierpliwego, znieważonego, ale kochającego i czekającego na intronizację w moimi sercu, na detronizację mojego „ja”, na odkrycie – razem z Nim – prawdziwej wielkości.
Przesuwanie paciorków różańca to jak delikatne wyciąganie kolejnych cierni z głowy Jezusa…
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna