IV. Czy kochasz mnie?”
1. Nieznane świadectwo Paula Lauera.
Na początek naszego ostatniego rozważania pozwoliłem sobie „zaprosić”, Amerykanina, Paula Lauera. Był w Polsce kilka lat temu. Uczestniczył w Międzynarodowym Kongresie Rodzin. „Przywiózł" ze sobą świadectwo swego życia i przesłanie chyba nie tylko dla polskiej młodzieży. Oddajmy mu więc głos na chwilę... „Ilu z was było kiedyś zakochanych?... Kiedy byłem w szkole średniej zakochałem się w pięknej dziewczynie... Nazywała się Christine... Śmigaliśmy więc na deskach po grzbietach fal – ja kochałem Christine, Christine kochała mnie... Chodziliśmy ze sobą około roku... wyjechałem na studia... poznałem nową dziewczynę. Zgadnijcie jak miała na imię? Christine... zacząłem z nią chodzić... Christine z rodzinnego miasta dzwoniła do mnie co tydzień mówiąc, że tęskni. Kiedy dowiedziała się, że ją oszukuję rzuciła mnie... straciłem ją na zawsze... oszukałem. Grałem w zespole rockowym...występowaliśmy w klubie rockowym „Roxy"... Do tego momentu oszukiwałem Boga... tej nocy w klubie „Roxy” przestałem Go oszukiwać. Chciałbym teraz cofnąć się... do czasów mojego dzieciństwa. Urodziłem się i wychowałem w Los Angeles. Mój ojciec był Żydem, matka katoliczką. W wieku trzynastu lat poszedłem z moim najlepszym przyjacielem Fredem na przyjęcie. Palono marihuanę. Fredowi dano papierosa, nie powiedziano mu, że w środku jest także specjalny narkotyk o nazwie P C P... środek uspokajający dla słoni. My ludzie jako istoty inteligentne tylko go palimy. Fred mimo, że nie był słoniem, wypalił całego... wrócił do domu... wpadł w szał. Zaczął niszczyć wszystko, co mu wpadło w ręce,... żeby nie zabić siebie wcisnął się pod łóżko... rano był nieprzytomny, zakrwawiony, poobijany. Wzięli go do szpitala... Zrozumiałem, że cała ta zabawa prowadzi do śmierci. Modliłem się i napisałem piosenkę... Prosiłem: „Boże niech nie umiera... Fred umierał dwa razy i dwa razy przywracano go życiu, i wyżył.... ale nie potrafił już grać... nie potrafił nawet mówić. Tak wygląda szybkie życie w Los Angeles. Będziecie je mieli wkrótce tu u siebie... W wieku szesnastu lat, kiedy spróbowałem już niemal wszystkiego, doszedłem do wniosku, że jest jeszcze jedna rzecz, o której nic nie wiem, ostateczna granica - Bóg... Fred po długim okresie rehabilitacji zaczął mówić... Zaczął mi opowiadać o świętych. Zacząłem czytać o ludziach w rodzaju O. Pio. Był zakonnikiem (zm. 1969 r.) i miał dar bilokacji – potrafił być w dwóch miejscach jednocześnie. Powiedziałem sobie: chcę zostać świętym, chcę nauczyć się latać"... Fred na to: „Prawdopodobnie najpierw musiałbyś pójść do spowiedzi". Pytam, co to takiego?... Fred zaczął mi wyjaśniać. Poszedłem więc do spowiedzi i mówię: "Ojcze, jakikolwiek grzech byś wymienił, ja go na pewno popełniłem". On na to: "Czy mógłbyś mówić trochę konkretniej?". Spowiadałem się trzy godziny... Potem dwa lata mieszkałem w szopie na pustyni.. przeczytałem wszystkie potrzebne książki... Bóg zmienił moje życie. Wróciłem z pustyni i zobaczyłem to wszystko. Zrozumiałem, że to kultura śmierci... Skąd się to wzięło?... (to dzieło) rewolucji, która rozpoczęła się w latach sześćdziesiątych i która okazała się wielkim niewypałem. My, Amerykanie ciągle próbujemy ją sprzedawać reszcie świata... zawiedliśmy się na niej, ale mamy nadzieję coś na niej zarobić... Tymczasem teraz w Stanach Zjednoczonych rozpoczyna się nowa rewolucja. Jest jeszcze bardzo mała, ale rośnie w siłę.. Tak jak rodzice w latach sześćdziesiątych zmienili świat, tak teraz nastolatki powiadają: "Dosyć!". Dwa tysiące lat temu Bóg... wybrał do pomocy nie króla, proroka, prezydenta czy faraona, lecz jedną nastolatkę. Nastolatka Maryja zmieniła świat, ponieważ powiedziała Bogu: "Tak!" Wierzę i wiem, że Bóg patrzy dzisiaj z góry na ziemię i mówi: "Potrzebuję nastolatków" . I myślę, że mówi coś jeszcze: "Potrzebuję Polski...".
Dwa oblicza człowieka – Paula Lauera, żyjącego bez Bożej miłości i w obliczu miłującego Ojca. Dwa sposoby oceniania świata, życia. Czy Paul Lauer musiał doświadczyć „dna", aby odkryć światło?
2. Pozwólmy, by Jezus zadał nam trzecie pytanie.
(trzecie pytanie Jezusa, a czwarte w rekolekcjach)
Zostało ono wypowiedziane po raz pierwszy do Piotra w interesującym momencie: przy posiłku, na plaży, już po zmartwychwstaniu. Piotr nie miał dobrego humoru. Zdradził Jezusa. Uciekł spod krzyża swojego Mistrza, czyli z sytuacji, w której sprawdza się przyjaźń. A teraz sam Jezus staje przed nim. Zwyciężył śmierć. Żyje i przychodzi do swoich uczniów. Piotr nie zaczyna rozmowy, czuje się winny. Jezus zaś nie krzyczy, nie wyrzuca mu zdrady, ale zadaje pytanie, które go podnosi:
„...czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? (J 21,15).
I tak, aż trzy razy. Nic nie było ważniejsze dla Pana, od tego wyznania Piotra. Jezus znał jego serce, tak jak każdego z nas i wie, że możemy zacząć na nowo, od początku. Ale już nie sami, już nie tak pewni, ale z Nim. Kiedy kocham Jezusa, wyznaję mu to, powracam ciągle do tego wyznania, całe moje życie układa się w nowej perspektywie.
Popatrzmy na powyższe świadectwo Paula Lauera od tej strony. W pierwszym okresie życia, kiedy nie znał Jezusa też mówił, że kochał. Potem jednak, gdy zaczął kochać Boga jakież nowe spojrzenie na świat, człowieka, Amerykę, Polskę... Sprawa więc idzie o „rozumienie” miłości. Wielkim znakiem dla nas jest ostatnia Encyklika Benedykta XVI „Deus caritas est” („Bóg jest miłością”, por. 1 J 4,16), która jednoznacznie stawia problem właściwego, biblijnego rozumienia miłości.
Pismo św., a dokładniej Nowy Testament zostało napisane w języku greckim. Grecy, naród, który jest kolebką myśli filozoficznej, mają bardzo precyzyjny język. Na określenie miłości mają aż cztery słowa: eros, storge, filia i agape. "Eros" oznacza zwłaszcza pożądliwość płciową; "storge" - czułość, przywiązanie; "filia" - ludzką przyjaźń, zażyłość, serdeczność; "agape" - miłość męża i żony, Boga do człowieka i człowieka do Boga, miłość braterską, ofiarną, aż po oddanie życia, śmierć za drugiego. Aby zaznaczyć zupełnie nowe podejście do miłości u chrześcijan, ani razu nie ma w Nowym Testamencie użytego słowa "eros" i "storge" kiedy jest mowa o miłości. Najczęstszym słowem oznaczającym miłość jest słowo "agape". Istotą miłości, kochania jest przede wszystkim: pragnienie dobra dla drugiej osoby, danie życia z siebie, ofiarność na wzór Jezusa Chrystusa. On jest jedynym odniesieniem tej miłości. Po niej poznaje się chrześcijan. Grzyby są dobre i smaczne, ale nie wszystkie. Wystarczy raz ugryźć i połknąć muchomora i zakończyć życie. Podobnie dokonujemy wyboru, uznajemy za „smaczniejsze", mówiąc: najpierw "eros" potem "agape". Bardzo ważny jest tutaj list Ojca Świętego Benedykta XVI na Wielki Post 2007 r. (Będą patrzeć na tego, którego przebili). W pewnym sensie to streszczenie Encykliki "Deus caritas est". Czytamy we wspomnianym liście: "Pojęcie "agape", wielokrotnie występujące w Nowym Testamencie, odnosi się do ofiarnej miłości, która zabiega wyłącznie o dobro drugiego; natomiast słowo "eros" oznacza miłość osoby, która pragnie posiąść to, czego jej brakuje, i pragnie zjednoczenia z umiłowanym. Miłość, jaką miłuje nas Bóg, to niewątpliwie agape. Czyż bowiem człowiek może dać Bogu jakieś dobro, którego On jeszcze nie posiada?". Tutaj papież mówi coś fenomenalnego: mówi, iż miłość "eros", której Bóg jest źródłem jest najgłębiej objawiona w krzyżu Jezusa Chrystusa. Z krzyża więc należy jej sie uczyć!!! "W krzyżu ujawnia się Boża miłość (eros) do nas. Eros jest bowiem – jak mówi Pseudo-Dionizy – tą siłą, "która nie pozwala kochającemu, by pozostał sam w sobie, lecz nakłania go do zjednoczenia z osobą kochaną". Czyż istnieje bardziej «szalony eros» (N. Kabasilas) od tego, który sprawił, że Syn Boży zjednoczył się z nami tak dalece, że wziął na siebie następstwa naszych zbrodni i za nie cierpiał?".
Jezus w rozmowie z Piotrem. Pyta o "agape" i "filia". Czy ty Piotrze jesteś mi przyjacielem, czy jesteś zdolny być ofiarny, kochać prawdziwie? Tak, Panie TY WIESZ...
Taka miłość może tylko rozwinąć człowieka, miłość oparta o Tego, który umiłował do końca. Skoro więc odpowiedziałeś na pierwsze pytanie Jezusa: Czego szukasz? I wiesz już Kogo i czego szukasz, skoro zrozumiałeś co Jezus uczynił dla Ciebie, kolej na najważniejsze pytanie: Czy Ty kochasz Jezusa?
Czy Jezus ma prawo Cię tak zapytać? Tak On ma takie prawo! Tak, ponieważ oddał „sto procent” Siebie i może zapytać tylko o „sto procent” Ciebie. A jeśli nie. Będziesz "kochał" na swoją miarę, na miarę gazety, filmu, a więc tylko na jakiś procent tego, czego pełnia jest tylko w Chrystusie.
3. Jak trwać w miłości Jezusa?
Czy ty Mnie miłujesz więcej...? To serce chrześcijaństwa. Pan nie pytał Piotra, Paula Lauera i nas, jaki mamy pogląd na miłość, co to znaczy kochać, jakie są granice miłowania, ale tylko to: ,Czy Mnie...?,. Pragnie odpowiedzi twarzą w twarz, szczerze, jednoznacznie. Pyta przychodząc do nas z ranami w rękach, boku, stopach, po tym jak za mnie umarł i z pośród martwych - wstał! Pyta codziennie. Jak mogę trwać w Jego miłości, jak dojrzewać w tej miłości? Światła powinniśmy szukać w słowie Bożym, które wskazuje następca św. Piotra – Jan Paweł II. Wzywa nas, abyśmy na początku nowego tysiąclecia sięgnęli do tekstu Ewangelii Św. Łukasza i odczytali go sercem (Novo millennio ineunte, nr 1 i 58):
,„Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił Go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: "Wypłyń na głębie..." A Szymon odpowiedział: "Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: "Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny". I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił". I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim” (Łk 5, 1-11).
Najpierw Szymon słuchał z innymi słów Jezusa. Ale On sam –Jezus chciał przemówić do Szymona bardzo osobiście. Skierować do niego słowa na teraz, ale i na przyszłość. Chce to uczynić w miejscu jego pracy, trudu, radości, ale i w pewnym sensie miejscu niespełnienia: „całą noc nic nie ułowiliśmy”. Jezus prosi: „odbij od brzegu”, a potem: „wypłyń na głębię”... Każdego z nas Jezus prosi o to: zostaw zgiełk i brzeg, który wiąże cię z tłumem, chcę być tylko z Tobą, choć chwilę... Dzieje się to jeśli świadomie idę na Mszę Św., czy osobiście otwieram Biblię lub po prostu trwam w ciszy, adorując Jezusa. Na głębi polecenia wydaje Pan. Często wydają się nam one nielogiczne, poza schematami, dotychczasową wiedzą – jak w przypadku Szymona... Wprawiają w osłupienie, prowadzą do odkrycia, że On jest PANEM, a ja grzesznikiem. On jest Panem, który tak bardzo zbliżył się do mojego życia, miejsca, w którym teraz jestem... Oto jezioro, łódź, sieć... Poprzez obecność Jezusa, posłuszeństwo Szymona staja się symbolem dla każdego, kto uwierzy Jezusowi.... Od teraz, od tego wydarzenia „na głębi” jeziorem - staje się świat, łódź – symbolem przyjaźni z Jezusem, a sieć - słowem, postawą poprzez którą ludzie będą doświadczać DOBREJ NOWINY: „odtąd ludzi będziesz łowił”. Trwać w miłości Jezusowej to trwać w słowie Bożym. To znaczy znać, poznawać Słowo, iść za Nim. Człowiek, który mówi "kocham", chce poznać tajemnice, sekrety, plany ukochanej osoby. To może się dziać w relacji do Jezusa, powinno się dokonywać codziennie, właśnie „na głębi”. Słowo Jego Serca to pierwszy krok. Czyż On sam nie pragnie zaprosić nas na Ucztę, gdzie nakarmi nas Sobą? Czy nie pragnie poprowadzić nas do żywej wspólnoty wiary - Kościoła? Jeśli kocham - usłyszę... jak zrobić pierwszy krok, potem drugi i następne, znajdę Jego świadków, którzy mnie poprowadzą, pomogą wzrastać.
4 . Kocham Cię Jezu!
„Na głębi”, gdzie doświadczamy mocy Pana Jezusa, ale i głębi swojej grzeszności może i powinna paść odpowiedź na pytanie samego Jezusa: „Czy kochasz mnie?” W oryginalny sposób uczynił to Elias Aslaksen w swojej książce „Ukryte skarby", którą napisał w 1929 roku. W około siedemdziesięciu wezwaniach daje odpowiedź Jezusowi na najważniejsze pytanie. Przytoczmy niektóre wyznania Eliasa. Niech będą początkiem naszej modlitwy, naszego wyznania:
„On jest moim pokojem. Poza tym wszystko może być niepokojem
i zamieszaniem, jeżeli tak ma być.
On jest moją radością. Innej radości nie potrzebuję.
On jest moim mieszkaniem. Poza tym mogę być bezdomnym przez wszystkie dni mojego życia, jeżeli tak ma być
On jest przebłaganiem za wszelki grzech. Wszystkie moje grzechy wyrzucił za siebie. Jeżeli by potem zdarzyło się, że zgrzeszyłem, natychmiast chce mi przebaczyć, ponieważ również to jest przebłagane.
On jest moim pasterzem. Chociażby nikt inny mnie nie strzegł, to On robi to wiernie dzień i noc.
On jest moją pieśnią pochwalną. Chociażby nie było żadnego innego tematu, albo powodu do śpiewania pieśni pochwalnych, to jednak On jest nią.
On jest moim kapitałem. Innego kapitału nie potrzebuję. Jeżeli jest on za mały, to wszystko jest za małe.
On jest moim dochodem. Jeżeli on się skończy, to skończy się wszystko.
On jest moim ubezpieczeniem. Jeżeli to nie jest bezpieczne, to nic nie jest bezpieczne.
On jest moją przyszłością. Na Niego kieruję swój wzrok. Na jego spotkanie idę. Wtedy moja przyszłość jest jasna i długa.
On jest moim odpocznieniem. Choćby ciało nie miało żadnego łóżka, albo poduszki, to mimo to mój duch ma wyborną kwaterę - w Nim!
On jest moją spiżarnią zapasów. Chociaż poza tym nie mam innych zapasów, to jednak
w Nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości, a ja jestem członkiem Jego ciała, napełnionym przez Niego.
On jest moim poprzednikiem. Ja nie idę po nieznanej drodze, jako odkrywca. To jest droga utorowana, po której Jezus biegł naprzód; każdy krok był postawiony przez Niego.
On jest moim wyszukanym jedzeniem. On jest chlebem życia. Jego ciało jest prawdziwym pokarmem. Poza tym to najprostsze i nieskomplikowane jedzenie jest wystarczająco dobre.
On jest moją różą i lilią. Innych kwiatów, ku upiększaniu i dla dobrego samopoczuciu, nie potrzebuję.
On jest dla mnie dobrą pogodą. On jest moim słońcem, które nigdy więcej nie zajdzie. Nikt nie miał nigdy piękniejszej pogody.
On jest Synem Człowieczym, człowiekiem, synem Abrahama, synem Dawida, narodzonym z Maryi.
On jest dla mnie wszystkim..." KOCHAM CIĘ JEZU!
Komentarze (2):
Postawił mi to pytanie Jezus. Kiedy odpowiedziałem "Panie, Ty wiesz, że kocham - odszedł lęk": "Miłość usuwa lęk" (św. Jan)
Bardzo mnie to poruszyło. Niestety, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie :( Nie teraz...
Dziękuję za te rekolekcje!
Z Panem Bogiem
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna