Dziewięć kroków ku odnowie serca - III
Krok siódmy: Charyzmaty.
„Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce" (1 Kor 12, 7-11).
Każdy chrześcijanin (ochrzczony i bierzmowany), żyjąc w swoim stanie (w małżeństwie, stanie duchownym czy z wyboru jako człowiek samotny) jest posłany przez Chrystusa Pana, aby głosić królestwo Boże, aby wszyscy poznali Jezusa, uwierzyli w Niego i zostali zbawieni. Zarówno do budowania Kościoła jak i ewangelizacji Duch Święty wyposaża nas w charyzmaty. Nie są one skarbem dla nas – osobiście, ale dla posługi innym. Charyzmatów jest tyle ile potrzeb. Wszystkie trzeba przyjmować z wdzięcznością. Nikt nie ma wszystkich. Duch Święty rozdziela każdemu i „jak chce”. Nie możemy tutaj omówić wszystkich charyzmatów. To jest niemożliwe zresztą. Skupmy się na dwóch: proroctwie i charyzmacie służby. Św. Paweł mówi: „Starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe, szczególnie o dar proroctwa” (1 Kor 14,1). Proroctwo rozumiemy tak jak Pismo Św. Nie jest to przepowiadanie przyszłości (i to za pewną opłatą!). Prorokiem jest ten, kto mówi to, co Bóg chce powiedzieć w danym czasie i miejscu. O. J. Kozłowski SI powiedział kiedyś, iż nikt z nas nie może sprawić, ani nie może pragnąć, aby Bóg kierował przeze mnie posłanie do innych. Jeśli mam mówić w Imię Boga, to wcześniej muszę się całkowicie od Niego „uzależnić”, wydać się dla Boga, oddać się Jemu całkowicie, nasłuchiwać Jego głosu. Bóg nie posługuje się nami jak magnetofonem, lecz posługuje się moimi uczuciami, moją wolą, moim rozumem, moimi ustami, aby przez nie przepowiadać do obecnych. Dla proroków w Biblii nie ma nic bardziej wyczerpującego jak oczekiwać na słowo Boga dla ludu. Jeremiasz na kilka zdań czekał – modląc się 10 dni! (Jr 42,7). Powiedziane słowo prorockie podlega rozeznaniu przez innych chrześcijan. Nigdy prorok nie weryfikuje siebie. Świadczą o tym owoce, które przynoszą jego słowa w życiu innych. Każdy charyzmat musi być oczyszczany: „starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe”. Troska ta objawia się również w tym, że człowiek uznaje, iż słowa, które powiedział były dobre i piękne, ale nie z natchnienia Bożego. Wspólnota, poszczególni pasterze i inni obdarzeni charyzmatami muszą weryfikować i pomagać w rozwijaniu tego charyzmatu (por. 1 Kor 14,29). Każdy chrześcijan ostatecznie, zjednoczony z Bogiem, powinien pragnąć wypowiadać słowo z natchnienia Bożego, dla dobra innych.
Charyzmat służby to szczególna łaska pomocy napotkanym ludziom. Duch Święty wzbudza miłość do ubogich, cierpiących, chorych, strapionych, zniewolonych, opętanych. To miłość w działaniu. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Nigdy Duch Święty nie zostawi nas samych jeśli staniemy twarzą w twarz z potrzebującym człowiekiem. Wszystko otrzymamy: słowo, poznanie, pomysł… aby uratować, pomóc człowiekowi w potrzebie. Sądzeni będziemy z miłości, nie z ilości posiadanych charyzmatów, dlatego mamy pewność, ze jeśli będziemy "wzrastać w miłości" – otrzymamy od Ducha Świętego wszystko do budowania Ciała Jezusa - Kościoła i głoszenia królestwa Bożego.
Krok ósmy: modlitwa nieustanna.
Na zakończenie swojego listu do Efezjan, św. Paweł wzywa wszystkich, którzy chcą żyć w Duchu Świętym i chodzić po drogach świata do założenia „odpowiedniego ubioru”. Chodzi o „Bożą zbroję”. Bez niej nie potrafimy przeciwstawić się podstępnym atakom szatana (Ef 6,10): przepaszcie biodra prawdą, obleczcie pancerz sprawiedliwości, obujcie się w gotowość głoszenia Dobrej Nowiny o pokoju, w każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, ...weźcie hełm zbawienia i miecz Ducha to jest słowo Boże… przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! (Ef 6,14-18). W zasadzie większość elementów postawy chrześcijanina, mająca odzwierciedlenie w opisie św. Pawła, została poruszona w poprzednich krokach naszej nowenny. Aktualnie kilka myśli o modlitwie nieustannej, która ma być inspirowana działaniem Ducha Świętego – „przy każdej sposobności módlcie się w Duchu”. W innym miejscu Apostoł mówi: „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5,17). Św. Ewagriusz z Pontu (IV w.) zauważył słusznie: „Nie zostało nam nakazane nieustannie pracować, czuwać, prosić, natomiast prawem jest dla nas modlitwa nieustanna”. Nowy Katechizm z 1992 r. podpisany przez Jana Pawła II mówi bardzo pięknie o tej postawie chrześcijanina. Nauka Kościoła w tym zakresie czerpie z bardzo bogatego świadectwa tradycji na ten temat (pp. 2742-2745). Nieustanny zapał modlitwy może pochodzić tylko z miłości. Miłość otwiera nas na trzy prawdy dotyczące modlitwy: modlitwa zawsze jest możliwa: Św. Jan Chryzostom (IV w.) twierdził: „Można modlić się często i gorąco. Nawet na targu czy w czasie samotnej przechadzki, siedząc w sklepiku czy tez kupując lub sprzedając, a nawet przy gotowaniu". Ten niezwykle odważny święty i mistrz w przepowiadaniu słowa Bożego zapewne miał takie doświadczenie – modlił się w Duchu Świętym i rozważał słowo Pana prawdopodobnie na spacerze czy pracując przy kuchni. Druga prawda, wynikająca z miłości jest taka, iż modlitwa jest życiową koniecznością, powinna więc płynąć w nas nieustannie. Jeśli bowiem nie pozwalamy się prowadzić Duchowi – popadamy w niewolę grzechu. Nie może Duch Święty być „naszym Życiem", skoro serce jest daleko od Niego. Trzecia prawda jest konsekwencją poprzednich – modlitwa i życie (czyny) są nierozłączne dla chrześcijanina. Nie można inaczej mówić o nieustannej modlitwie. Dojście do takiego stanu jest łaską. Zakłada jednak również przejście pewnej drogi i wysiłek człowieka. Bóg pragnie, abyśmy trwali w Nim nie w sposób wymuszony, czy zależnie od naszych nastrojów. Przecież chodzi o odpowiedź na Miłość Obecną i Potężną z Jego strony.
Ciągle wracam do słów Psalmu: "Głębia przyzywa głębie hukiem wodospadów” (Ps 42,8) .

Głębia Bożej Miłości „woła” głębię mojej nędzy - ku sobie. Wołanie to ma różne formy, słowa, postawy, gesty. I dobrze. Miłość jest zawsze świeża i pomysłowa w wyrażaniu się. Celem nie jest więc przywiązanie się do jakiejś formuły modlitewnej, uzależnianie od niej sukcesu w tej materii. "Celem, do którego należy dążyć, nie jest ustawiczne dosłowne powtarzanie [np. modlitwy: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”], ale ukryte i spokojne przebywanie Imienia Jezusa w naszym sercu” (ks. J. Naumowicz, wstęp do tekstów o modlitwie serca, Filokalia). Wtedy jest możliwe przyjęcia światła z nieba dla naszych czynów, pokonanie pokus, odwaga wypowiedzenia słowa Bożego z natchnienia, które przychodzi. Wtedy możemy chodzić w Duchu Świętym po drogach świata. Niezależenie czy jesteśmy jak delikatna i pokorna trawa lub wysokie widoczne drzewo – przyjdzie WIATR (symbol Duch Świętego w ustach Jezusa - J 3,8) i będziemy Mu ulegli, zwyciężymy i pomożemy innym zwyciężać.
Krok dziewiąty: przyjąć Maryję jako swoją Matkę.
Dzieło Jezusa „wykonało się” (doszło do pełni) wtedy kiedy Jezus przekazał nam, oprócz swoich słów, życia, Ciała i Krwi, swojego Ducha... również - Maryję za Matkę (por. J 19,25-27). Dla Maryi sensem życia był Jezus. Ona Go zna najlepiej z ludzi. Choć nazwana „pełna łaski”, jednocześnie cały czas jest otwarta na działanie Ducha Świętego. Zwróćmy uwagę: przyjmuje Ducha Świętego na początku drogi, kiedy nie wie „jak to się stanie”, że ma począć i urodzić Syna Bożego. Przyjmuje Ducha Świętego pod krzyżem o czym mówi św. Jan (Jezus nie tylko umarł, ale ostatni oddech to „przekazanie" Osoby Ducha Św. uczestniczącym w Jego cierpieniach – J 19, 30). Wreszcie z Apostołami w Wieczerniku, Maryja oczekuje i przyjmuje Ducha Świętego. Dzięki Duchowi odkrywa swoje miejsce i zadanie w rodzącym się Kościele. Skoro Maryja, choć „pełna łaski” przeżyła - jak mówi Biblia – trzy zesłania Ducha Świętego to, o ile takich nawiedzin Ducha powinienem prosić ja – grzesznik i jej syn? Kto mnie tego nauczy jak nie mama, kto będzie towarzyszył mi na drodze życia w Duchu Świętym najlepiej, kto mnie nauczy jedynego i najważniejszego sensu – Jezusa Chrystusa? Zwróćmy uwagę, że jesteśmy już Jej dziećmi, o które się troszczy. Najpierw Jezus powiedział do Matki: „oto syn Twój”. Maryja bardzo poważnie potraktowała to zadanie, co widać w historii świata, czy naszej ojczyzny. Druga część realizacji wezwania testamentu Jezusa z krzyża zależy od nas: „synu, oto Matka twoja”. Dojrzewamy do tego momentu w życiu. Mam powiedzieć do Maryi, mojej Matki: „tak, przyjmuję Cię jako Matkę”. Tego momentu zawierzenia nie można nikomu narzucić, ani wymusić. On powinien wypłynąć z potrzeby serca, odkrycia woli Jezusa. O ileż bardziej skuteczniejsza, bo chciana, będzie dla nas Jej obecność, pomoc, ochrona? (Św. Maksymilian, Jan Paweł II). Tak rzeczywiście jest. Rozważanie różańca, przeplatane spontaniczną modlitwą językami (glosolalią), staje się niezwykłym doświadczeniem nieustannej modlitwy w ciągu dnia, dzięki któremu nie tylko Imię, ale życie Jezusa we wszystkich Jego tajemnicach staje się naszym życiem, na Jej wzór.
UCZYŃ Z NAS, DUCHU ŚWIĘTY, JEDNO CIAŁO, ABY ŚWIAT UWIERZYŁ.
Etykiety: Dziewięć kroków ku odnowie serca
Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna