O cierpieniu Pana 6/6
VI. Droga ku zwycięstwu czyli Niewiasta przy Ukrzyżowanym
pytania: o sens całości, o szczęście, o prawdziwego przyjaciela i mistrza, o miłość
VI. Droga ku zwycięstwu czyli Niewiasta przy Ukrzyżowanym
V. Delirium wszechmocy czyli ukrzyżowanie Jezusa
IV. Pójdź za Mną czyli Jezusa i moja droga krzyżowa
III. Cierniami w głowę Jezusa czyli królowanie
II. Przemoc czyli biczowanie
I. Wejść do Ogrodu Getsemani
„Kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!» I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!» Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć. Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników”. (Mk 14, 32-41)
Wejść do ogrodu Getsemani (Gat Szemanim, dosłownie "tłocznia oliwek"), to znaczy zobaczyć Jezusa, w którego umyśle następuje zderzenie różnych sensów. Jezus modli się, cierpi, zwycięża w tej tajemniczej bitwie, ale i czuwaniem swoim – aż trzykrotnie – pragnie obudzić uczniów. Tak jak w tłoczni poprzez miażdżenie oliwek otrzymuje się cenną oliwą tak w zachowaniu, modlitwie, słowach – w sytuacji granicznej tuż przed męką – ujawnia się najcenniejszy balsam; namaszcza nim Jezus Chrystus zbutwiały od grzechu świat i Jego uczniów.
Jednak – po pierwsze – musimy sobie zdać sprawę, że nie chodzi tu jedynie o wzruszający przykład dla nas. Kategoria moralna – wzór, to za mało aby objąć tajemnicę modlitwy w Getsemani. Istotą tej modlitwy nie jest jedynie danie nam przykładu bohaterskiego zachowania, wspaniałomyślnego poddania się Jezusa woli Ojca. Czym wtedy różniłby się od Sokratesa (polski Panteon jest bogaty w takie postacie) i wielu innych, którzy bez wahania i dla Boga, ojczyzny czy idei oddali życie? Gdyby Jezus był tylko człowiekiem jakiekolwiek byłoby Jego działanie – heroiczne – Jego modlitwa i cała męka nie mogłoby dokonać odkupienia świata! A więc: jaki najgłębszy sens ma ta modlitwa Jezusa? Czy Jezus musiał poznawać wolę Ojca? Powiedział przecież: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30). Czy miał jakiś opór w sobie? Przecież stwierdził: „Ja zawsze czynię to, co się Jemu (Ojcu) podoba” (J8,28) (o.I de la Poterrie, o. S. Łucarz).
Doktor Kościoła, św. Tomasz z Akwinu idąc za Ojcami Kościoła tłumaczy: „Gdyby Chrystus miał tylko jedną wolę, mianowicie wolę Boską modlitwa nie byłaby Mu potrzebna ponieważ stosownie do słów: Wszystko co zechce czyni Pan (por. Ps 134,6), Boska wola osiąga skutek sama przez się. Lecz w Chrystusie obok woli Boskiej jest wola ludzka, która nie posiada mocy tak skutecznej, by bez potęgi Bożej czynić wszystko, czego pragnie, to modlitwa Chrystusa jako człowieka i kogoś kto posiada wolę ludzką, była czymś właściwym” (Summa… III, 21, 1 resp.). „Modlitwa Jezusa była wnikaniem w wolę Ojca pełnym miłości przyjęciem woli Boga” (o.I de la Poterrie). Dodajmy to „wnikanie” człowieka, który boi się cierpienia, człowieka, a więc kogoś kto jest kuszony, aby stracić ufność w moc Boga, aby oskarżyć Boga i zbuntować się wobec Niego i pójść własną drogą. Jednak w tej modlitwie Syna Bożego i dzięki niej dokonywało się nasze zbawienie. Nasze zbawienia było chciane na sposób ludzki przez Osobę Boską (J.M. Le Guillou). To dokonało się podczas wewnętrznej walki w Jezusie Chrystusie. „Kielich zła” Mu się nie należał. Oto zło spada na Jedynego i niewinnego! „Ja” ludzkie w Chrystusie sprzeciwia się temu. Jezus jednak całkowicie podczas tej walki przyjmuje wolę Ojca, ludzkie „ja” świadomie zostaje zanurzone w ufności Ojcu. „I będąc w agonii – mówi św. Łukasz – modlił się jeszcze usilniej (Łk 22,44). „Agonia” to dosłownie walka, miejsce potyczki, rozgrywki. Walka o co? „Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5,7). Modlitwa w Getsemani to walka „za dni ciała” – podczas ziemskiego życia Jezusa o posłuszeństwo serca. Bóg-Człowiek staje się posłusznym Ojcu niebieskiemu. Nawet jeśli posłuszeństwo jest z miłości jest bolesne, bo rezygnujemy z najcenniejszego dobra jakim jest wolność, nasz wybór. Tak jest w życiu zakonnym i małżeństwie, w każdym powołaniu. Wolna wola wyboru to najczulsze miejsce człowieka – zgodzić się z innym, zrezygnować ze swojej wizji, koncepcji, szczególnie wtedy kiedy będę musiał cierpieć. Nie dziwmy się wiec, że Biblia mówi, iż Jezus „wołał i płakał” podczas tej modlitwy! Ale o co się modlił? Modlił się Jezus o wybawienie od śmierci i... został wysłuchany! O jaką śmierć chodzi, przecież został ukrzyżowany, a więc doznał śmierci fizycznej (o. S. Łucarz). Czy istnieje inna śmierć? Istnieje inna i o wiele groźniejsze! Mówił o niej sam Jezus! „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie! (Łk 12,4-5). Prawdziwa śmierć – za życia nawet – to utracić Boga, Jego łaskę – pod wpływem Złego, czyli pokusy szatańskiej. To jest prawdziwa śmierć, to jest piekło, oddanie duszy na usługi zła; grzech. Z pewnością, tak jak na pustynni podczas 40-dniowego postu Jezus był kuszony przez szatana i wtedy doszło do straszliwej potyczki, w której demon chciał wyrwać z serca Chrystusa ufność wobec Boga i skłonić Go, aby poszedł inną – łatwiejszą drogą, tak teraz chce, aby serce Jego „uległo pokusie”, przed którą ostrzega też uczniów. Nie wszedł Jezus w niewiarę, w zwątpienie, bo znał i zaufał Bożym obietnicom do końca. A zawiera się to w pełnym czułości słowie, którym Jezus nazywa Boga w sytuacji granicznej: „Abba” (Mk 14,36). To jest uległość umiłowanego syna, to prawdziwa bojaźń Boża, która ocala ponieważ jest okazaniem zaufania Bożym obietnicom jak choćby tej z Księgi Mądrości: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych” (Mdr 3,1-9). Każde zdanie tej obietnicy opisuje walkę i zwycięstwo również w „tłoczni oliwek”.
Jezus zwyciężył, choć sukcesu w oczach świata nie odniósł. Choć „doznał kaźni” i został zabity, nie dał sobie odebrać zaufania do Boga. Dlatego „gdy wszystko wykonał stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy są Mu posłuszni” (Hbr 5,7). Podczas tej bitwy, aż trzykrotnie wraca do uczniów i wzywa do czujności i modlitwy. Kiedy Biblia mówi coś trzykrotnie w jednym miejscu to znaczy, że chodzi o wielokrotność! Jezus walczy „w sobie”, ale walczy też o uczniów. To prawdziwy arcykapłan, który staje przed obliczem Boga i obliczem braci. Zwyciężając pragnie swoim zwycięstwem obudzić uczniów… aby nasza wola poddała się Bogu, abyśmy zaczęli w utrapieniach nazywać Boga: „Abba” – Tatusiu, aby miejsce naszego „ja” zajęło „Ja Jestem” samego Boga. Najwyższy pragnie być sercem naszego serca. Czy to możliwe? Czy to ma sens? Rezygnacja z własnej woli czy to nie niewolnictwo? Zamkniecie się, ograniczenie?
Św. Faustyna pod datą 4 lutego 1935 roku zanotowała w Dzienniczku: „Usłyszałam słowa: Ja jestem z Tobą… utwierdzę Cię, by nie ustały siły twoje do spełnienia zamiarów moich… dlatego przekreślisz wolę własną… od dziś będziesz pełnić wolę Bożą wszędzie, zawsze, we wszystkim” Faustyna napisała zdanie w Dzienniczku: „Od dziś nie istnieje we mnie wola własna” Przekreślając te słowa usłyszała od Jezusa: „Od dziś nie lękaj się sądów Bożych, albowiem sądzona nie będziesz”.
Pozostałe cztery lata życia św. Faustyny to w sferze ducha potężna kreatywność, choć wtedy mało widziana. Tak jest, kiedy „żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2,20). Wtedy zaczyna się czas nowej kreatywności, hojności, pomysłowości w Duchu Świętym. Przecież to zanurzenie serca w Miłości. Każdy akt przybliża do królestwa Bożego, staje się ono bardziej widoczne we mnie i w świecie.
Skoro jednak święci mieli swój czas na zbliżenie się do tej prawdy, podobnie i my musimy stoczyć wiele bitew, aż staniemy się z Nim – jedno.
Wchodź często do ogrodu Getsemani; tyle razy ile to potrzebne. Mnie potrzebne jest to wiele razy nawet w ciągu dnia. A jest to możliwe choćby przez jeden dziesiątek różańca, bo i taka tajemnica jest w różańcu obecna: Modlitwa Jezusa w Getsemani.